poniedziałek, 20 kwietnia 2020

dzień 27


Pracowity dzień! Jak już można, to skorzystałam! Do południa 10km, po południu drugie 10km. Porannie w jedną stronę, po południu w przeciwną. Oczywiście rowerem i z aparatem. 
Okazało się, że gdy my kisiliśmy się w domu, pola żółcią się pokryły, a drzewa zakwitły. (oczywiście nie wszystkie). 
Zrobiłam więc parę zdjęć, więc będzie można pooglądać moją okolicę. Może pojutrze wybiorę się gdzieś dalej, ale póki co, oglądam zmiany, co przez tą moją nieobecność na ugorach zaistniały.
Czas leci i jak babciaBM napisała, że nie dawno zaczynałam, a tu już dwucyfrowa liczba na liczniku. 
Biegnie czas, nawet gdy my stoimy w miejscu. Dla mnie mógłby też postać, bo po czorta się spieszyć? Nie ma do czego.
Czy brwi szybko odrastają? Poskubałam swoje breżniewy i nie pytajcie co wyszło! Dobrze że maseczka na fizis, to może nie poznają, że ja to ja?
To tyle z mojego podwórka. Dobrego wieczorku i trzymajmy się zdrowo!!! 












2 komentarze:

  1. I wiosna nas zielenią przywitała. A - przypominam- zieleń to kolor nadziei ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja wczoraj padłam jak kawka . Dzięki kilkunastu kilometrom na rowerze, spałam dzisiaj prawie 8 godzin!!! Niewiarygodne!

    OdpowiedzUsuń