wtorek, 31 marca 2020

dzień 7






Kolejny dzień i wchodzimy w kolejną fazę ograniczeń. Nie mam nic przeciwko temu, bo uważam, że faktycznie, im bardziej będziemy zachowywać się odpowiedzialnie (w stosunku do siebie i innych) to mamy szansę wyjść z tego cało i jeszcze pocieszyć się tym światem. 
I jedno jest pewne! Nie ma co wszystkiego zrzucać na Aniołki, bo one nie ogarną wszystkiego. Trzeba im w tym pomóc! Więc dbajmy o siebie i tych co obok. 
Bycie w "zamknięciu" i natłok informacji ze świata i kraju zaczyna być odczuwane nie tylko fizycznie ale i psychicznie. 
Drażliwość jest znacznie większa i byle co powoduje, że człek zaczyna się jeżyć, czasami całkiem niepotrzebnie. 
Cóż, trzeba się przyzwyczajać, bo chyba jesteśmy dopiero u podnóża góry na którą mamy się wdrapać. 
Ale się wdrapiemy! Czy na wyprostowanych nogach czy na czworaka, ale do góry, na szczyt, a potem już z górki!

I żeby nie było tak smutno-straszno, to wrzucam tu maki i choć to nie ich czas, to niech się czerwienią, niech cieszą oko i duszę. :)

spokojnej nocy Kochani!



poniedziałek, 30 marca 2020

dzień -6




Domowo. 
Wyjście tylko do kubła na śmieci (w obejściu mym) i tyle. Właściwie można było, bo choć wiało, to słońce było, ale mi się nie chciało. 
Poranne wiadomości do Córy w temacie Zięcia ustawiły dzień spokojniej. Dojechał i choć nie ten adres co miał być i kłopoty z jego znalezieniem, to nad ranem wszystko się dopięło i nawet zdążyli  się chłopaki zdrzemnąć. 
Tak więc On zaczął tam, oni tu. świat się kręci nadal, choć mam wrażenie że dostał kręćka i że za chwilę, ta karuzela się rozleci w czortu mać! 
Ale co tam, jutro będę się przejmować tym co jutro, a dzisiaj kończę dzień i dziękuję Opatrzności, że nie był zły!
Jutro trzeba będzie podjąć wyzwanie, ruszyć do sklepu i uzupełnić braki żywnościowe na kolejne kilka dni. 
ps. jak słucham TV, jak patrzę na sąsiada, co to wczoraj wrócił z wczasów w Tajlandii, a dzisiaj zamiast siedzieć na dupie bo kwarantannę ma, to węgiel do piwnicy wrzucał, z przechodzącymi sąsiadami gaworzył, to mam ochotę wziąć to oto co poniżej i użyć w wiadomym celu! 

Spokojnej nocy!




niedziela, 29 marca 2020

dzień - 5




Niedziela w domu! Jak zapowiadano tak i niepogoda przyszła, więc siedzenie w domu jest łatwiejsze do przetrwania.
Codzienne czynności, TV, no i szukanie kadru na dzisiejszy dzień. 
Tak sobie ustaliłam. Fotka z każdego dnia. Niby nic, ale jednak trochę czasu zajmuje znalezienie czegoś, a potem pokazanie go w jakiś przyzwoity sposób.





Dzisiaj Aniołki znalezione na strychu, co to na kołkach wisiały. Kiedy i kto je tam powiesił? Nie wiem, ale są, więc je zabrałam w kadr. 
Za drzwiami naprzeciwko (w mieszkaniu Córy z Rodziną ) cicho, znaczy się że Zięć już pojechał do pracy do Niemiec. Kiedy wróci? Nikt nie wie. 
Nie idę tam, nie przeszkadzam. Wiem jak trudno im teraz. I temu co pojechał i tym co zostali. Starszak już wczoraj oczy miewał mokre, a Młodszy nadrabiał miną. Przeżyją to bardzo, a Córka, gdy ma zgryz, odsuwa się na jakiś czas, przegryza i ja to rozumiem. 
Cholerny czas nam się dostał i nie mamy wyjścia, trzeba go przeżyć. Amen!
Posłuchałam dzisiaj wiadomości i to z różnych stacji. I tych co za i tych co przeciw i tych prawie neutralnych. Pozbierałam to do kupy, wyciągnęłam średnią i wyszło mi, że praktycznie świat, a my wraz z nim, jesteśmy w czarnej dupie!
Miejmy nadzieję, że nie ma ona hemoroidów i wyłażenie z niej będzie na miarę naszych sił do parcia! 
Chyba przez tą ciszę na przeciw, złapałam dołka. Ech... . Może choć Morfeusz będzie łaskawy i podeśle jakieś dobre sny! 
Spokojnej nocy. 

sobota, 28 marca 2020

dzień - 4



Kolejny dzień za nami, kolejna noc przed nami. 
Dzisiaj rower został wyprowadzony z piwnicy, wyczyszczony i po raz pierwszy w tym roku, przejechałam kilka kilometrów. 
Wiem że mamy siedzieć w domu, ale napisali, że można się poruszać, byle nie w miejscach  w których jest tłoczno i najwyżej we dwoje. 
Mieszkam praktycznie w lesie, nasze Tomaszowo to poradzieckie osiedle przy lotnisku. Na około mamy las i pola (o lotnisku już zarośniętym nie wspomnę), a nas jest cos trochę ponad 1000 dusz. Gdy się siada na rower, praktycznie prędzej spotka się sarnę niż człowieka, a teraz mamy tu prawie bezludzie. Podczas przejażdżki, minęłam jednego człowieka i to z daleka. 





Przejażdżka, po za paroma kadrami moich ukochanych leśnych ścieżek pokazał mi, że kondycję mam na minusie, więc tym bardziej trzeba się ruszać. 
Mam więc nadzieję, że ja i mój aparat, pojeździmy po ugorach ku zdrowotności, nie narażając siebie i innych. 
Dzień się kończy, ale jeszcze mała przyjemność przed nami. Córa zamówiła pizzę, która właśnie dotarła. Każdy wybrał coś dla siebie, więc kolacja będzie na bogato. 
Jutro podobno pogoda ma się wynieść, a na jej miejsce niepogoda się do nas wybiera, więc jutro wierszyk który mi się ułożył był w związku niewychodzeniem, potraktuję dosłownie! 
Jutro siedzę na d.....pie!

Nie bądź głupi i nie szalej
Bądź w chałupie, zajdziesz dalej,
Bo nie zdrowo być dziś w kupie
Więc spokojnie siedź na dupie.
Piwko można wypić w domu
A nie kichać w plecy komu
Bo za króla będziesz robić
I w Koronie zaczniesz chodzić

Spokojnej nocy i dobrych snów! 

piątek, 27 marca 2020

dzień - 3







Piątek ześlizguje się powoli z kalendarza, ja ze szklaneczką …. wody (i małym ciastkiem) obok klawiatury podsumowuję dzień. Pracowity był. 
Nim się człek z piernatów wydłubał, śniadanie spożył, (jednocześnie odpracowując dziennik poranny), nim sobie ciśnienie najpierw kawą, a potem wiadomościami podwyższył, już dzień był w pełnej krasie. 
Poszukując zajęcia i narzekając że mnie nosi bezczynność, Córka zlitowała się i podzieliła się dziećmi. Starszego wzięła na swoje barki (mówimy o nauczaniu), a Młodszy mnie się dostał. 
Boże! Ile oni im zadają!!! Aż zaczynam się bać o zdrowie psychiczne Córki! 
Nie będę tu biadolić, ale napiszę tylko że, gdy trzecioklasista (Starszy) zasiada przed kompem o 9-tej i zabiera się do lekcji, to kończy o 15-tej (z niewielką przerwą na obiad.) 
Dostaje się młodym oj dostaje, a rodzicom rykoszetem się obrywa. 
Tak więc Młodsze ze mną pisało dzisiaj A i ą, a potem jeszcze kleiliśmy naklejki, klaskaliśmy tupaliśmy (zgodnie z podanymi obrazkami), a potem to już turlaliśmy kulkę do bramki z rolek papieru do d...y. 


Taka ze mnie kochana babcia! Naraziłam na uszkodzenie bezcenny towar.  Ma się to serducho i gest! 
Teraz ślubny (przepraszam Kochanie za małe" ś", ale duże mi się nie odbija), ogląda "Sekretne życie zwierząt" w wersji dla 4+ , a ja klepię. A naklepałam się dzisiaj sporo, bo jako że jestem adminem blogu fotograficznego naszej sekcji "Balans" https://sekcjabalans.home.blog/ i do mnie należy jego zapełnienie treścią i wstawienie zdjęć robionych przez członków naszej sekcji, to na bezrobocie dzisiaj nie narzekałam. 
Zdjątka niezłe, tematy też ciekawe, a że do fotografii pałam miłością wielką, więc praca była przyjemnością (też). Odrobiłam, wstawiłam opublikowałam, zlinkowałam i do następnego czwartku luzik. 
 Dzisiaj do sklepu (po 4 dniach niebywania) poszłam i zakupiłam wiktuałów potrzebnych. na kilka dni będzie spokój i mogę nie wychodzić z domu. (ale na podwórko wyjdę!).
jak się cieplej zrobi, to siadam na rower i popadałuję wokoło komina. A że mój komin prawie w lesie, to spokojnie mogę pomykać i się nie nadziać na nikogo. Ale to jak będzie ciepło. 
Co raz więcej ludzi choruje, co raz więcej w kwarantannie. świat się prawie zatrzymał, miasta ciche, ulice bez ludzi. Pomyśleć by można że to film katastroficzny, a ja przecież nie oglądam takich filmów, przełączam na inny kanał, ale tu i teraz.... nie mogę przełączyć! Nie ma przycisku co by to wyłączył! 
A ludzie? Jedni umierają, a inni liżą deski klozetowe w kiblach publicznych, poręcze schodów, czy rury w tramwajach, czy metrze! Gdy to dzisiaj zobaczyłam w TV, to poczułam taką złość i wstręt, do tych głupich gówniarzy, to wypacykowanej dziundzi z wargami jak u glonojada, liżącej kibel, robiącej przy tym zdjęcie i podnoszącej dwa palce w V, w geście zwycięstwa! 
Zwycięstwo głupoty nad instynktem samozachowawczym? Po prostu wierzyć się nie chce, że coś takiego może się wydarzyć. Uffff. koniec, szkoda nerwów na to. 
Noc nadchodzi, w sen trzeba się będzie zanurzyć i śnić i słońcu co twarz ogrzewa, o wietrze który włosy rozwiewa i o tym, że czekają gdzieś tam na nas piękne dni i cudowne noce!
 I tego się trzymam i to jest wersja oficjalna!
Spokojnej nocy KOCHANI! 

czwartek, 26 marca 2020

dzień - 2




Czwartek odchodzi. Jeszcze tylko nocy zapali kilka gwiazd, księżycowi poprawi srebrną aureole i odmelduje się w przeszłość. 
Dzień to był jak co dzień. Nawet w tym szczególnym czasie codzienna rutyna wpisuje się w mijające godziny.
Mój kawałek podłogi to 35 metrów kwadratowych i dwa okna. Ograniczenia trwają już kilka dni i co miałam zrobić już zrobiłam, a ja jakoś nie potrafię na zadzie bezczynnie siedzieć, więc wyszukuję co by tu jeszcze.... zrobić. 
Znalazłam! 
Poukładałam rzucone byle jak dechy (bo to remont na poddaszu jest) i przy okazji stanęłam na jedną z nich. A co! A to, że gwóźdź był, podeszwa przyjęła go ciepło i pozwoliła przejść dalej. Paluch wielki był mniej gościnny i przesłał do mózgu swoje niezadowolenie. AUUUU ! Zgodziłam się z nim, że to świństwo! Na lekkim wnerwie obmyłam palucha, wodą utlenioną potraktowałam obficie, plastra nakleiłam i dokończyłam układanie dech. Teraz leżą grzecznie przytulone do muru domu i już mnie ich bałaganiarstwo nie wkurza! 
Rodzina Córy też wyszła na powietrze (a mamy kawałek odgrodzonego i własnego podwórka, a co!) i turniej rycerski, a może i bitwę pod Grunwaldem (w pigułeczce) poczynili. 
Walka była zacięta, ale honorowa, a gdy już sił brakło, poszli na kolację, którą w zgodzie wielkiej spożyli! 




A ja? A ja siedzę, wklepuję i się zastanawiam..., co ja jutro będę robić? że obiad, to wiem, a co z resztą czasu?  
I coś mi zaświtało! A może by tak codziennie jedną fotkę strzelić? Ale żeby nie było za łatwo, to..., musi być zrobiona w domu i najwyżej w zarodzie. Fota powinna w sobie coś mieć, choć na razie nie wiem co. 
Na pewno musi przedstawiać tylko to, co w zasięgu ograniczenia! Hmmmm, no to mam co robić! MYŚLEĆ! 
Czy mi aby nie odbija? No dobrze, może trochę. 
A ten aniołek, co to zaczyna post, to mój Aniołek Stróż, com go dostała do Córy na urodziny i on będzie zasiadał jako pierwszy w każdym poście. 
że to trochę infantylne? A co tam, w takich czasach trzeba swojego Anioła Stróża wziąć na krótko, bo a nóż gdzieś się zaszwendaczy i może być bieda. A tak, pod ręką! 
Ta Wredota w koronie nęka nadal. Coraz więcej ludzi zarażonych, co raz więcej na kwarantannie. Miejmy nadzieję, że te puste ulice miast i wsi, może choć trochę zniechęci sukinkota i zwolni bieg. 
I tak kończę czwartek. To był dla nas w miarę spokojny dzień i oby dalsze takie były i nasze i wszystkich innych. 
Spokojnej nocy wszystkim! 

środa, 25 marca 2020

dzień 1



Jestem żoną, matką, babcią i zaczynam pisać codziennik, gdyż to co teraz dzieje się  na świecie, przeraża.

PANDEMIA! KORONAWIRUS - zabójca niewidoczny, który atakuje bez litości i zabija.
świat zlekceważył i nie docenił wirusa, który w listopadzie 2019 wybuchnął w Wuhau w Chinach, a w połowie lutego 2020r zaatakował Europę. Gdy to piszę, z pandemią walczy już cały świat.
Gdy Chiny walczyły z chorobą, świat się przyglądał, debatował i zamiast od początku zadziałać, ograniczając przepływ ludzi, to dopuszczono do tego, że ludzie roznieśli go po całym globie.
W obecnej chwili, największa tragedia jest we Włoszech i Hiszpanii. Ludzie powyżej 60 lat nie są leczeni, gdyż respiratory są podłączane młodszym chorym, bo to oni mają większą szansę na przeżycie.
Póki co, u nas jeszcze nie jest tak strasznie. Co prawda codziennie zgłasza się więcej zarażonych, ale szpitale i służba zdrowia jeszcze ogarnia to wszystko.
Wprowadzono STAN EPIDEMII i ostre ograniczenia. Nie działają szkoły, uczelnie, niektóre urzędy, a od kilku dni, nie można wychodzić z domu za wyjątkiem wizyty u lekarza, wyjście do apteki i do najbliższego sklepu po żywność.
Zamknięte są granice. przejazd tylko dla tirów z towarami i do tej pory, dla tych co mieszkają w Polsce, a dojeżdżają do pracy za granicę. Od piątką aż do 13 kwietnia, granica zamknięta i dla pracujących. Jeśli zdecydują się nadal pracować, będą musieli pozostać za granicą (po przyjeździe 14 dni kwarantanny) i jeśli będą chcieli wrócić, 14 dni kwarantanny w Polsce. Tak że, gdy wyjadą teraz, Bóg raczy wiedzieć kiedy wrócą, bo chyba nikt nie wieży, że do 13 kwietnia pandemia ustanie.
Wszystko po to, by nie wywozić i nie przywozić tej cholery! Z jednej strony to słuszne i konieczne, a z drugiej strony, to żony i dzieci, które tu zostają, a mąż i ojciec (mata i żona) z dala i to w czasach, gdy bliskość daje choć odrobinę poczucia bezpieczeństwa.
W takiej sytuacji jest mój Zięć, który właśnie w piątek wyjedzie, a kiedy wróci? No właśnie!

Mieszkamy w jednym domu całą Rodziną, a ta rodzina składa się z trzech Rodzin. Ja i Mąż, Córka z Mężem i dwójką dzieci, Syn z żoną i synem. Dziękować Bogu każda rodzina ma swoje mieszkanie, więc udaje nam się nie wchodzić sobie na głowę! 

W tym tygodniu przeżyliśmy już sporo! najpierw Najmłodszy Wnuk się rozkaszlał na sucho, więc strach, bo to przecież pierwszy objaw choroby. Dzięki Bogu kaszel ustaje, Najmłodszy śmiga. Uff! Oddech był krótki, Bo Córa rano melduje - ślubny słaby, gorączka, gardło boli. I do nowa! Dzień przeczekujemy, bo nie ma co dzwonić do sanepidu, bo kwarantanna gotowa. Zięć remontując przyszłe mieszkanie nawdychał się wełny, spocony wyłaził na dwór więc może to to? Czekamy! Przespał cały dzień, a rano, po wszystkim. Brak gorączki, sił więcej, gardło lekko drapie, kaszlu brak. Uff!
Oddychamy spokojniej, a dzisiaj? Wiadomość, że nie będzie mógł wracać z pracy (z Niemiec) codziennie, tylko, albo zostaje i traci pracę, albo jedzie i nie wiadomo kiedy wróci. Na święta na pewno nie, bo planowana możliwość przekroczenia granicy, to 13 -tego, a to przecież niemożliwe, by było po wszystkim.

Tak więc tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Postanowiłam wpisywać codziennie to, co się wydarzy. mam nadzieję, że będą to same dobre rzeczy.
Wystarczy na dzisiaj. Miejmy nadzieję, że dzisiaj już nic się nie wydarzy!