niedziela, 5 kwietnia 2020

dzień 11



Bez zmian. 
Krzywa zachorowań i śmierci rośnie. Drażliwość i opryskliwość także. 
Słowa nabierają ciężaru kamienia. 
Trzeba oddychać. 
Złapać powietrze, wciągnąć w siebie i trzymać jak najdłużej, a potem wypuścić razem z tym co zahaczyło się gdzieś tam w środku i nie chce puścić. 
Jestem zmęczona. 
I co Aniołku? spuściłeś głowę? Ja też. 


7 komentarzy:

  1. Ech! Wzdech!
    Chyba pójdę na ławeczkę nad jeziorem ! Może coś wymyślę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spusczajmy głowy, dawajmy my dobry przykład, mimo tego czasu tudnego na złość goromadzoną odpowiadajmy spokojem i uśmiechem....Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już czwarty tydzień udaję, że jest fajnie i że niczego mi nie brakuje...:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech udawanie przemieni się w uśmiech i lepsze jutro

      Usuń