Bez zmian.
Krzywa zachorowań i śmierci rośnie. Drażliwość i opryskliwość także.
Słowa nabierają ciężaru kamienia.
Trzeba oddychać.
Złapać powietrze, wciągnąć w siebie i trzymać jak najdłużej, a potem wypuścić razem z tym co zahaczyło się gdzieś tam w środku i nie chce puścić.
Jestem zmęczona.
I co Aniołku? spuściłeś głowę? Ja też.
Ech! Wzdech!
OdpowiedzUsuńChyba pójdę na ławeczkę nad jeziorem ! Może coś wymyślę!
może łabędzie cos podpowiedzą
UsuńNie spusczajmy głowy, dawajmy my dobry przykład, mimo tego czasu tudnego na złość goromadzoną odpowiadajmy spokojem i uśmiechem....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńodpozdrawiam i podnoszę głowę
Usuń:):)
UsuńJa już czwarty tydzień udaję, że jest fajnie i że niczego mi nie brakuje...:(
OdpowiedzUsuńniech udawanie przemieni się w uśmiech i lepsze jutro
Usuń