czwartek, 10 grudnia 2020

Gdzie jest Mikołaj?


No właśnie? Wygląda na to, że moje najmłodsze Wnuczydło (przy mojej pomocy) znalazło staruszka i dostało co mu się należało. (znaczy się Wnuczydło dostało, nie Mikołaj).


A ja, wyszłam (kilka dni temu) na zewnętrzną, co by uwiecznić tą wiekopomną chwilę, w której posypało na biało. To co poniżej, to moje miejsce na ziemi, czyli miejsce zamieszkania! 



Całe szczęście nie całość moja, bo na ogrzewanie bym nie zarobiła, tylko jedna szósta, licząc od strony ganku. jednym słowem..., Parter, piętro, poddasze i strych (o cholernym nowym dachu co tysiące kosztował nie wspomnę!). 
Kiedyś, dawno temu, siedząc pod owymi sosnami, popijając wódeczkę, zagryzając kiełbaską, patrząc na pustostan przed sobą (czyli ową budowlę), doszliśmy z dwoma sąsiadami, że sobie kupimy tą chałupinę. Gdy wódeczka wyparowała, to strach lekki nas wziął, ale słowo się rzekło i kupiliśmy. 
Każdy wziął co mu było potrzeba. Mnie 1/6 starczyło bo całą rodzinę udało nam się tam upchać. 
80% zdobiliśmy sami . Na cztery ręce, cztery nogi i dwie głowy. Było to ponad 20 lat temu, więc i chęci i niewiedza za co się bierzemy i zdrowie, pozwoliły ruinę sprowadzić do budynku mieszkalnego. Tak więc sobie mieszkamy i na taka to naszą budowlę popadało na biało. 
A teraz, kilka kadrów z mojego Tomaszowa. 





 




























To tyle mojego spacerowania, bo trochę zmarzłam, więc zwiałam do domu. Ale jedno mogę powiedzieć..., już nie mamy "na biało", biało spłynęło do gleby.
Trzymajcie się w tej szarej rzeczywistości i ..., byle do wiosny Kochani!!! 

A jeśli ktoś miałby ochotę (bo się na przykład nudzi okrutnie), pooglądać moje świata widzenie, to zapraszam na blog dewaluacji z moimi fotografiami.
oto adres ...  FOTO