Kolejny dzień i wchodzimy w kolejną fazę ograniczeń. Nie mam nic przeciwko temu, bo uważam, że faktycznie, im bardziej będziemy zachowywać się odpowiedzialnie (w stosunku do siebie i innych) to mamy szansę wyjść z tego cało i jeszcze pocieszyć się tym światem.
I jedno jest pewne! Nie ma co wszystkiego zrzucać na Aniołki, bo one nie ogarną wszystkiego. Trzeba im w tym pomóc! Więc dbajmy o siebie i tych co obok.
Bycie w "zamknięciu" i natłok informacji ze świata i kraju zaczyna być odczuwane nie tylko fizycznie ale i psychicznie.
Drażliwość jest znacznie większa i byle co powoduje, że człek zaczyna się jeżyć, czasami całkiem niepotrzebnie.
Cóż, trzeba się przyzwyczajać, bo chyba jesteśmy dopiero u podnóża góry na którą mamy się wdrapać.
Ale się wdrapiemy! Czy na wyprostowanych nogach czy na czworaka, ale do góry, na szczyt, a potem już z górki!
I żeby nie było tak smutno-straszno, to wrzucam tu maki i choć to nie ich czas, to niech się czerwienią, niech cieszą oko i duszę. :)
spokojnej nocy Kochani!